Sesja ślubna w plenerze Bieszczady
To był zimny majowy dzień. Termometr wskazywał 9 stopni… z nieba padała mżawka, która z czasem zmieniała się w konkretny deszcz… Bieszczadzkie wzgórza zasnute mgłą pozostawały poza zasięgiem wzroku, widoczność minimalna…
I nasza jedyna możliwa data na spotkanie…
Przyszli.
Piękni. Zakochani. Szczęśliwi. Zdeterminowani. Powiedzieli, że przecież się uda!
Tym spojrzeniom nie mogłam się oprzeć. Dłoniom splecionym w miłosnym uścisku, namiętności, która wibrowała między tymi, którzy chwilę wcześniej przysięgli sobie, że na zawsze – w zdrowiu i chorobie…
Tak zaczęła się ich historia, tak wyglądały ich pierwsze, wspólne kroki ku przyszłości.
Kochani, życzę Wam, żebyście tym tanecznym krokiem przeszli swoją wspólną ścieżkę miłości, w tym samym uścisku, z tym samym namiętnym spojrzeniem <3
Uwielbiam fotografować Zakochańców <3, z resztą sami sprawdźcie, zapraszam!
Konwalijka